Natalię Molendę
poznałam dobrych kilka lat temu zupełnym przypadkiem i choć wiedziałam, że ma
za sobą pierwsze doświadczenia w wydawaniu książek, nie zainteresowałam się historią
na tyle, by ją od razu kupić. Dopiero kilka miesięcy temu w końcu udało mi się
zdobyć swój własny egzemplarz Anarion
i od razu przystąpiłam do lektury, by móc wystawić porządną recenzję, o którą
mnie wiele razy prosiła. Mam nadzieję, że ten niezapowiedziany prezent sprawi
jej sporo radości!
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, jak to jest stracić pamięć, a wraz
z nią istotną część swojej osobowości? Anarion przekonała się o tym na własnej
skórze. Elfka stanęła przed kluczowym wyborem: uciec od przeszłości, którą jej
odebrano, czy spróbować ją odzyskać? Nie wiedziała jeszcze, że przeszłość sama
odnajduje tych, którzy przed nią uciekają.
Przybywszy do ludzkiej wioski, Darckastlehill, nieświadomie uruchomiła
lawinę wydarzeń mającą porwać ją w zawiłości świata i życia, które zostawiła za
sobą. Prosty wybór nagle się skomplikował – to nie była już kwestia tego, czy
ucieknie, czy zostanie, ale tego, czy przeżyje i po czyjej stronie stanie w
toczącej się wśród elfich wiosek wojnie.