Natalię Molendę
poznałam dobrych kilka lat temu zupełnym przypadkiem i choć wiedziałam, że ma
za sobą pierwsze doświadczenia w wydawaniu książek, nie zainteresowałam się historią
na tyle, by ją od razu kupić. Dopiero kilka miesięcy temu w końcu udało mi się
zdobyć swój własny egzemplarz Anarion
i od razu przystąpiłam do lektury, by móc wystawić porządną recenzję, o którą
mnie wiele razy prosiła. Mam nadzieję, że ten niezapowiedziany prezent sprawi
jej sporo radości!
Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek, jak to jest stracić pamięć, a wraz
z nią istotną część swojej osobowości? Anarion przekonała się o tym na własnej
skórze. Elfka stanęła przed kluczowym wyborem: uciec od przeszłości, którą jej
odebrano, czy spróbować ją odzyskać? Nie wiedziała jeszcze, że przeszłość sama
odnajduje tych, którzy przed nią uciekają.
Przybywszy do ludzkiej wioski, Darckastlehill, nieświadomie uruchomiła
lawinę wydarzeń mającą porwać ją w zawiłości świata i życia, które zostawiła za
sobą. Prosty wybór nagle się skomplikował – to nie była już kwestia tego, czy
ucieknie, czy zostanie, ale tego, czy przeżyje i po czyjej stronie stanie w
toczącej się wśród elfich wiosek wojnie.
Prawda jeszcze nigdy nie była tak trudna, a decyzje tak
niejednoznaczne. Anarion zostanie zmuszona stawić czoła nie tylko problemom
świata, z którego została wyrwana, ale również słabościom swoim i swoich
przyjaciół. Pytanie brzmi – które z nich wyjdzie z tego obronną ręką, a które
będzie zmuszone się poddać? I gdzie, tak naprawdę, leży rozwiązanie zagadki pochodzenia
młodej elfki?
Z pewnością na
początku rzuca się w oczy niezwykle bajkowa okładka, choć nieco razi mnie
podpis w prawym dolnym rogu. W środku cała historia została także pięknie
ozdobiona ilustracjami nawiązującymi do akcji fabuły, toteż możemy dobrze się
przyjrzeć bohaterom, poznać ich jeszcze lepiej i mocniej przeżywać z nimi
przygody, jakie mają.
Z Natalią wiele
razy rozmawiałam na temat Anarion i
wiem, że napisała tę historię, mając 12 lat. W treści to widać wiele razy, ale
ja jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że tak młoda osoba była w stanie
zbudować całą intrygę, bohaterów, ich przygody, a potem jeszcze napisać to w
tak poprawny sposób! To niesamowite, bo gdybym miała porównywać jej dzieło z
moimi, gdy miałam te 12 lat, wypadłabym bardzo źle, jeśli nie strasznie! Dlatego
też chylę czoła tak sporemu talentowi w tak młodym wieku.
Oczywiście w
takiej historii z pewnością będzie sporo dziur oraz niedociągnięć i takowe są.
Na przykład imiona bohaterów – tak naprawdę każde z innej parafii. O ile imię
głównej bohaterki jest ładne, jak i wielu innych elfów w historii, tak
przyjaciółka Anarion została nazwana Czarną, co mnie rozśmieszyło – przecież
jest tyle elfickich imion do wykorzystania! Tutaj się nieco zawiodłam. Tak samo
koń Anarion ma na imię Tauros, co jest naprawdę ładne oraz dobrze pasujące do
klimatu elfów, zaś koń Czarnej – Destiny. Koń Samaela – trzeciego głównego
bohatera – Windy. I taka rozbieżność imion bardzo razi, bo jednak wolałabym
jeden nurt imion, nie kilka, w dodatku zupełnie do siebie niepasujących.
Kolejne
niedociągnięcie to brak przerw w rozdziałach podczas narracji. Najpierw
narrator skupia się na jednej postaci, a już w następnym akapicie czytamy o
zupełnie innym, który jest kilka kilometrów dalej od poprzedniej postaci i
radzi sobie na własną rękę. To strasznie wybija z rytmu oraz trochę
dezorientuje czytelnika. Oprócz tego mamy lekkie dziury logiczne w treści,
bowiem większość akcji powieści toczy się podczas zimy, a wiele razy nasi
bohaterowie byli zmuszeni odpoczywać w trakcie wędrówki. Dosyć spore było moje
zdumienie, gdy jedna z bohaterek po prostu ułożyła się pod drzewem i zasnęła, a
także koń, który położył się w śniegu i drzemał, jakby to nie był środek
mroźnej zawieruchy, a leniwy popołudniowy relaks. Żadnej wzmianki o
jakimkolwiek cieplejszym okryciu chroniącym przed zimnem, żadnego ogniska, a
leżący w śniegu koń to też lekka przesada, bo zwierzę szybko by się wyziębiło.
Zresztą konie leżą tylko wtedy, gdy czują się bezpieczne, a w trakcie potyczek
czy bitew raczej płochliwe zwierzę nie będzie odczuwać nadmiernego
bezpieczeństwa. Tak po prawdzie, to powinna się tym zająć korekta, jednak mamy
do czynienia z Novae Res, więc… chyba nic mnie nie zdziwi.
Niektóre wątki
w historii bardzo przypominają mi wiele rzeczy z innych książek. Na przykład
Wioski Kwiatu, Ognia, Ziemi, czy Cienia są podobne do tych stworzonych przez
Kishimoto w Naruto. Z kolei widmowe
psy tworzone przez Anarion mogą przypominać patronusy z Harry’ego Pottera. Władca Pierścieni
także przyszedł mi na myśl, gdy przeczytałam imiona dwóch elfów z Wioski
Kwiatu, ale Natalia raczej starała się odciąć od wizerunku nieśmiertelnych,
jaki stworzył Tolkien. I to się chwali, ponieważ taka różnorodność sprawia, że
historia jest ciekawsza.
Wiele zdań jest
pojedynczych, co lekko męczy, gdy się czyta któryś rozdział z kolei. Dodatkowo
wiele akcji zostało rozwiązanych nieco… naiwnie, wątek romantyczny został
zbudowany nieco nieporadnie, wręcz dopiero pod koniec książki można się
dowiedzieć, o co w nim tak naprawdę chodziło i nie był on taki, jak sobie
myślałam podczas lektury. Jednakże pomimo tych kilku wad rozdziały są krótkie,
a całość czyta się szybko, lekko oraz przyjemnie,więc lektura całości nie
zajmuje nam zbyt dużo czasu.
Teraz przyjrzyjmy
się bohaterom. Anarion poznajemy jako elfkę, która nie pamięta swojej
tożsamości. Na świecie panuje nietolerancja wobec jej rasy, toteż szybko wpada
w kłopoty; zostaje ranna, a później poznaje Samaela – zwykłego człowieka, który
nie za bardzo utożsamia się z pozostałą częścią jego gatunku. Później poznajemy
Czarną i są to trzy główne postaci, z którymi mamy do czynienia przez całą
historię.
Z tych trzech
osób najbardziej razi mnie w oczy Czarna i jej bardzo mocno naciągany
charakter. Ciągle odnosiłam wrażenie, że postać chce być na siłę zła do szpiku
kości, a każda jej wypowiedź przepełniona jest sykiem, burczeniem, złością oraz
dzikością w uśmiechu. Od początku nie lubiłam tej postaci aż do samego końca,
nawet wtedy, gdy jej charakter nieco ocieplił się w stosunku do przyjaciół.
Samael z kolei
jest nieco… mdły, nie wybija się zbyt mocno ponad nasze elfickie bohaterki.
Robi raczej za tło ich poczynań, dopiero pod koniec zwraca na siebie uwagę,
choć jego podchody do Anarion były, jak już wspomniałam wcześniej przy wątkach,
nieco naiwne, po czym na samym końcu dowiadujemy się, że tak naprawdę kochał
Czarną, co w żaden sposób nie było zaznaczone wcześniej w tekście.
Sama Anarion
nie porywa swoim charakterem. Mocno zagubiona w otaczającym ją świecie, lekko
przytłoczona przez zło bijące od Czarnej, niepewna tego, co robi… Takie ciepłe
kluchy. Pyta o wszystko przyjaciółki, nie zrobi niczego bez jej zezwolenia –
czasami mnie to irytowało, ale po jakimś czasie tak bardzo zdołałam się przyzwyczaić,
że nie robiło mi to już żadnej różnicy.
Na sam koniec
pragnę wspomnieć o niesamowitej miłości Natalii do koni – to widać właśnie w
tej historii. Konie są tutaj bardzo ważnym elementem, są bardzo często
wspominane, niezwykle dokładnie opisywane i nigdy nie są przez autorkę
zapomniane. Mnie to w ogóle nie przeszkadzało, sama jestem bowiem ogromną
miłośniczką koni i często rozmawiam o nich z Natalią wieczorami, jednak
domyślam się, że niektórych może to razić, Niemniej jest to bardzo ważny
element całej historii, bez którego żaden z bohaterów daleko by nie zaszedł.
Podsumowując:
niesamowicie barwna historia spisana przez dwunastolatkę, która podbiła moje
serce prostotą, lekką naiwnością oraz niesamowitą lekkością, jaka przychodzi
wraz z czytaniem tej pozycji. Książka z pewnością idealnie sprawdzi się dla
młodszych czytelników, ale sądzę, że każdy fan fantastyki powinien ją
przeczytać oraz poznać tę historię.
Natalia
zostawiła na moim egzemplarzu wspaniałą dedykację, której będę się trzymać,
walcząc z publikacjami własnych powieści: to dowód na to, że każdy może coś
wydać. Lecz niekoniecznie musimy aż tak mocno iść tym śladem. Niemniej
gratuluję samozaparcia oraz chęci!
5/10
Po prostu darujcie sobie, dobrzy ludzie, wymyślanie dziwnych synonimów. Dziura w ścianie =/= okno, proszę państwa!
OdpowiedzUsuńPodziwiam, że przebrnęłaś xD
Ha ha ha, takie rzeczy tylko z Tobą! :D
Usuń